Szukamy krokusów.

Hasło padło parę dni wcześniej. Jechaliśmy na sesję fotograficzną do Zakopanego i pomyśleliśmy by zabrać dzieciaki. W sumie wcale nie nie myśleliśmy by ich nie brać. Spacerowanie z nimi jest miłe, jest pouczające – bo należy odpowiedzieć na 10 pytań na minutę – Mamo a co to? Malo a jak to? Mamo dlaczego?  a mama odpowiada jak umie, opowiada o skrzeku i tym czym młode żabki różnią się od dorosłych, o wichurach które wyrywają drzewa z korzeniami, o tym dlaczego nie warto jechać bryczką którą ciągnie niebywale zmęczony konik, o prądach rwących w górskim potoku, o zaufaniu do zwierząt, o błocie w gumiaczkach… mama (i tata oczywiście) to kompendium wiedzy wszelkiej – drodzy rodzice, mówcie swoim dzieciom o tym co wiecie, nie bójcie się mówić, że nie wiecie, uczcie je miłości do istot wszelkich! Szacunku do kwiatka który rósł przez długo czas i piękniej wygląda na łące niż w wazonie. Uczcie je ufności, ale i uwagi, kierowanej w stronę zwierząt – które nie są zabawką ale żywymi stworzeniami.

Nie bójcie się mówić dzieciom że każda kropla wody to dar.

Każdy promień słońca budzi życie a każdy piękny dzień jest wspaniałą okazją do obdarowania innych swoją radością! Pozwólcie im odejść na chwile i zadumać się, wsłuchać w szept strumienia… „Szukamy krokusów” – no i jak poszło? Poszło nam z mizrnym skutkiem. Kilka dnie przed naszym przyjazdem spadł grad który skutecznie pozbawił polany tych kwiatów. Trudno i tak było świetnie.

Ach i jeszcze coś – mieszkaliśmy u Pana Jana. Piękny człowiek który udostępnia świetne miejsce. Jeździmy do niego co roku, ostatnio z całej Polski zjeżdżamy się na co roczny zlot rodziny. Na miejscu jest sauna, plac zabaw, sporo miejsca na ognisko. W pobliżu jest kilka uli (ale nie bójcie się, nie w takim pobliżu by Ci co bardziej przeczuleni na pszczoły, mogli się obawiać ich obecności), a z tych uli robiony jest najlepszy miód na świecie. Serio. Warto tu być choćby dla tego miodu…no i sera od owiec co się pasą na górze niedaleko. Ale to kolejna długa historia.

 

szukamy krokusow