Tutaj następuje urwanie pierwszego aktu historii. Zrobiło się najpierw zbyt śnieżnie, następnie zbyt ciemno – by wyjmować aparat. Do schroniska dotacieraliśmy z “lekką” obsuwą – między północą a 3 rano. Na szczęście całość możemy wspominać jako trudną przygodę – byliśmy przygotowani na trudne warunki – nie byliśmy przygotowani na takie warunki. Mieliśmy zatem ciepłe i suche ubrania, palnik, więc też ciepłą wodę, mieliśmy gps, światełka, kijki, dobre humory, od godziny 20 kontkat ze schroniskiem, a następnie od 23 – z Goprem. Nie mieliśmy rakiet lub nart, oraz tylko domyślaliśmy się, jak bardzo zgubiliśmy trasę (oznaczeń nie było widać przez zaspy i zawiany śnieg). Wracając do historii. Następnego dnia rano (po 11 🙂 )