Żeby dojechać na Przystanek Woodstock cały dzień spędzamy w aucie. Ale mamy swój sposób by droga była bezpieczna, spokojna i ciekawa. Im cieńsza kreseczka na mapie tym lepiej! Drewniane mosty i leśne drogi – najlepiej! W tym roku na miejsce dotarliśmy koło północy. W kilka chwil zamieniliśmy siedmioosobowe auto w czteroosobowy domek. Najwspanialsi strażacy, starzy znajomi, nowe przygody, cytując mojego męża „Boże Narodzenie w środku lata!”. Każdy Przystanek jest inny, każdy wyjątkowy – ten był 13 dla mnie i Łukasza, 2 dla Miłki i 3 dla Leona (licząc jeden raz w brzuszku mamy), był tez chyba najpiękniejszy ze wszystkich – pełen przyjaciół!
Dziękujemy Woodstockowe Ludki że jesteście!
Miłka ograła w kości znajomych z namiotu obok, Leon spełnił swoje marzenia o skakaniu w kałużach bez ograniczeń, oglądaliśmy Woodstock z lotu ptaka, wcinaliśmy naleśniki pstrykaliśmy zdjęcia i przybiliśmy niepojętą ilość piątek!